Ps. rozdział 8 pojawi się nie długo, przepraszam za zwłokę, ale brak czasu daje mi się trochę we znaki
10 lat wcześniej
Siedzi na ławce nudząc się. Gdzieś niedaleko jego starszy o 8 lat brat podrywa jakąś dziewczynę. Przewraca oczami. Patrzy jak inne dzieci bawią się na placu. Śmieją się, zjeżdżają razem na zjeżdżalni, bawią się w berka. Widzi jak kilka chłopców bawi się w "policjantów i złodziei". Zazdrości im, nigdy nie umiał się porozumieć z innymi. W końcu przywykł do byciu na uboczu i do traktowania go jak dziwaka, do którego lepiej się nie zbliżać. Nawet jego brat Erick uważał go za dziwadło, nigdy co prawda tego nie powiedział, ale on wiedział swoje. No cóż... ktoś zawsze musiał być odludkiem, padło na niego.
W piaskownicy dostrzega blondyna i blondynkę, najprawdopodobniej rodzeństwo. Chłopiec dokuczał siostrze. Ciągnął ją za włosy, a ona piszczała i uciekała trzymając w dłonie lalkę Barbie.
Brat ją goni, a blondynka potyka się. Lalka wypada jej z ręki. Chłopiec zaczyna się śmiać i jednym ruchem odrywa lalce głowę. Blondynka zaczyna ryczeć, wyrywa bratu pozostałości po Barbie i biegnie prosto ku ławce, na której siedzi czarnowłosy samotnik, który przygląda się całej sytuacji.
Blondyna okropnie beczy trzymając popsutą lalkę. Ale przecież to tylko lalka! Kupi sobie nową i tyle, poco beczeć? Czarnowłosy nie rozumie o co tyle krzyku.
-Weź się w garść to tylko lalka.- burczy do blondyny jednak, to przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego. Blondyna wciąż zalewa się łzami, a on jak większość facetów nie potrafił nie zareagować na dziewczęce łzy. Nie potrafił się odnaleźć w takiej sytuacji więc wbijając sobie do głowy, że robi to tylko i wyłącznie dlatego, że wycie dziewczyny drażni jego uszy zabiera od niej tą durną lalkę. Ta patrzy na niego zaskoczona załzawionymi oczami. Niemal natychmiast odwraca wzrok i naprawia Barbie, co wcale trudne nie było, a blondyna równie dobrze sama mogła to zrobić zamiast beczeć. Oddaje lalkę właścicielce, a ta z wielkim uśmiechem przytula go i biegnie dalej. Powiedzieć, że jest zdziwiony jej postawą to mało, był nią zszokowany. W ogóle nie rozumiał jej zachowania. Chyba nigdy nie zrozumie dziewczyn. Wzdycha i wzrusza ramionami. Jednak coś znowu przykuwa jego uwagę, bo nie tylko on obserwował zaistniałą sytuację z udziałem blond rodzeństwa.
Była to czarnowłosa dziewczynka. Niziutka, chuderlawa z grzywką zasłaniającą oczy, którą co chwila musiała odgarniać. Małe chuchro w puszystej, beżowej bluzie z wizerunkiem misia trzymającego serduszko. Ona również była sama, oddalona. Ukryta w cieniu dużego dębu, którego liście zaczynały zmieniać kolor. Tego dnia jest w okropnie parszywym humorze. Nie wpuszczono jej na izbę przyjęć, ciotka musiała zostawić ją w tym parku obok szpitala albo u śmierdzącej naftaliną starej sąsiadki. Dziewczynka wolała park i obiecała, że będzie grzeczna i nigdzie sobie nie pójdzie. Chociaż bardzo się martwiła postanowiła wszystkie swoje uczucia zachować dla siebie.
Obserwuje rodziny z mieszaniną smutku i tęsknoty, jednak pewna scena mocno przykuwa jej uwagę.
Automatycznie cały smutek, przygnębienie, dezorientacja i rozdrażnienie daje o sobie znać z podwojoną siłą, jednak władzę przejmuje to ostatnie. Podnosi się z trawy, otrzepuje szybko tyłek i na chudych nogach zmierza ku blondynowi. Chłopak śmieje się z blondynki i wyśmiewa jej głupotę przy swoich kolegach. Dziewczyna czuje, jak na jej policzki wstępują gniewne rumieńce.
-Czego tu szukasz mała?- spojrzał na nią z góry jak na karalucha, którego w każdej chwili może rozgnieść butem. Automatycznie zgrzytnęła zębami. Była niska, owszem, ale nie lubiła jak jakiś rozpieszczony bachor mówił na nią "mała".
-Wyjaśnijmy coś sobie, głupku.-wysyczała trącając go w pierś.-Jesteś bratem tej dziewczyny, tak? To zachowuj się jak brat, a nie jakiś debil z manią wyższości i skłonnością do destrukcji. Jesteś tylko rozkapryszonym bacho...- nie kończy bo jego dłoń mocno zaciska się na jej nadgarstku. To boli, ale nie daje tego po sobie poznać. Koledzy blondyna patrzą na nią kpiąco.
-Taki karakan, a taki wyszczekany.-Śmieje się. Wszyscy się z niej śmieją.-Lepiej biegnij do mamusi, mała.- I w tym momencie jej emocje sięgają zenitu, a nerwy puszczają. Dobrze wie, że albo się rozpłacze, czego wolałaby uniknąć w towarzystwie tych głupków, albo komuś przywali. Oczywistym wyborem była opcja numer 2. Nawet się nie orientuje kiedy jej piąstka leci na spotkanie z nosem blondyna...
Można było o nim powiedzieć wiele, że jest odludkiem i bywa czasem wredny i irytujący, ale nie znosił gdy jakiś debil pastwił się nad słabszymi od siebie dziewczynami. A gdy zobaczył, że to chuchro samo pcha się w kłopoty i wygląda jakby zaraz miało się rozbeczeć. Postanowił się wtrącić.
Nie rozumiał co kierowało tą dziewczyną, głupota czy brawura i w sumie nie za wiele go to interesowało. Miał po prostu już dość łez na dziś, a utarcie nosa temu blondynowi poprawiłoby mu trochę nastrój.
-Lepiej biegnij do mamusi, mała.-Blondyn i jego paczka zanoszą się śmiechem. On się krzywi, lecz gdy już ma zareagować i się wtrącić. Ta mała, chuderlawa osóbka w sweterku z misiem bierze zamach i wali blondyna pięścią w nos, aż mu głowa odskakuje do tyłu. No, musiał przyznać, że tego się nie spodziewał. I znowu w jego głowie pojawia się pytanie, brawura czy głupota?
Blondyn czerwienieje na twarzy, a z jego nosem jest chyba coś nie tak. Ma mała uderzenie, to trzeba jej przyznać. Aż miło się patrzy jak takie chuchro ustawia do pionu większego od siebie idiotę.
Pozostali śmieją się. Mała również jest czerwona i rozmasowuje obolałą pięść. I tą chwilę nieuwagi wykorzystuje blondyn. Bierze zamach i zamierza jej oddać. Jednak czarnowłosy z typowym dla siebie cwanym uśmiechem łapię go za rękę, zanim ten zdąża całkowicie wyprowadzić cios.
-Chcesz się bić, to z równymi sobie. Ta mała to nie twoja liga, bije cię na głowę. -Blondyn zgrzyta zębami, a czarnowłosa odgarnia grzywkę na bok i patrzy na niego zdumionymi wielkimi oczami o dziwnym kolorze. Nie fioletowym i nie błękitnym, takim bardziej pomiędzy.
Blondyn wyrwał rękę i odwracając się na pięcie ze zgrzytnięciem zębami poszedł w swoją stronę, a za nim jego kumple.
-Chyba należy mi się jakaś forma podziękowania?- wypala patrząc na dziwnooką z kpiną. Ta podpiera się pod boki.
-Czekaj, a i tak się nie doczekasz.-prycha z wyraźną irytacją. Odwraca się na pięcie i już chce odejść, jednak grzywka znów opada jej na oczy i potyka się o pierwszy lepszy kamień. W ostatnim momencie udaje mu się ją złapać. Dziwnooka szybko się wyrywa i wygląda na zakłopotaną.
-I co? Aż tak trudno wydusić podziękowanie? Nie wszyscy chłopcy są tacy jak ten debil- wzdycha, gdy widzi, że mała patrzy na niego jak na naprawdę irytującego osobnika, który z niewiadomych powodów się do niej przyczepił. W sumie miała trochę racji tak na niego patrząc.
-Dobra, nie wszyscy to zidiociałe głupki, przyznaję.-tym razem to ona wzdycha.-I dzięki-wydusza z siebie.- Jestem Raven.
-Kastiel-odpowiada. Dziewczyna znów się odwraca i idzie do swojej kryjówki pod dębem.
-Jeśli zastanawiasz się nad kolorem moich oczu, to są fiołkowe.-rzuca dziwnooka przez ramię idealnie odgadując jego myśli.
Brat ją goni, a blondynka potyka się. Lalka wypada jej z ręki. Chłopiec zaczyna się śmiać i jednym ruchem odrywa lalce głowę. Blondynka zaczyna ryczeć, wyrywa bratu pozostałości po Barbie i biegnie prosto ku ławce, na której siedzi czarnowłosy samotnik, który przygląda się całej sytuacji.
Blondyna okropnie beczy trzymając popsutą lalkę. Ale przecież to tylko lalka! Kupi sobie nową i tyle, poco beczeć? Czarnowłosy nie rozumie o co tyle krzyku.
-Weź się w garść to tylko lalka.- burczy do blondyny jednak, to przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego. Blondyna wciąż zalewa się łzami, a on jak większość facetów nie potrafił nie zareagować na dziewczęce łzy. Nie potrafił się odnaleźć w takiej sytuacji więc wbijając sobie do głowy, że robi to tylko i wyłącznie dlatego, że wycie dziewczyny drażni jego uszy zabiera od niej tą durną lalkę. Ta patrzy na niego zaskoczona załzawionymi oczami. Niemal natychmiast odwraca wzrok i naprawia Barbie, co wcale trudne nie było, a blondyna równie dobrze sama mogła to zrobić zamiast beczeć. Oddaje lalkę właścicielce, a ta z wielkim uśmiechem przytula go i biegnie dalej. Powiedzieć, że jest zdziwiony jej postawą to mało, był nią zszokowany. W ogóle nie rozumiał jej zachowania. Chyba nigdy nie zrozumie dziewczyn. Wzdycha i wzrusza ramionami. Jednak coś znowu przykuwa jego uwagę, bo nie tylko on obserwował zaistniałą sytuację z udziałem blond rodzeństwa.
Była to czarnowłosa dziewczynka. Niziutka, chuderlawa z grzywką zasłaniającą oczy, którą co chwila musiała odgarniać. Małe chuchro w puszystej, beżowej bluzie z wizerunkiem misia trzymającego serduszko. Ona również była sama, oddalona. Ukryta w cieniu dużego dębu, którego liście zaczynały zmieniać kolor. Tego dnia jest w okropnie parszywym humorze. Nie wpuszczono jej na izbę przyjęć, ciotka musiała zostawić ją w tym parku obok szpitala albo u śmierdzącej naftaliną starej sąsiadki. Dziewczynka wolała park i obiecała, że będzie grzeczna i nigdzie sobie nie pójdzie. Chociaż bardzo się martwiła postanowiła wszystkie swoje uczucia zachować dla siebie.
Obserwuje rodziny z mieszaniną smutku i tęsknoty, jednak pewna scena mocno przykuwa jej uwagę.
Automatycznie cały smutek, przygnębienie, dezorientacja i rozdrażnienie daje o sobie znać z podwojoną siłą, jednak władzę przejmuje to ostatnie. Podnosi się z trawy, otrzepuje szybko tyłek i na chudych nogach zmierza ku blondynowi. Chłopak śmieje się z blondynki i wyśmiewa jej głupotę przy swoich kolegach. Dziewczyna czuje, jak na jej policzki wstępują gniewne rumieńce.
-Czego tu szukasz mała?- spojrzał na nią z góry jak na karalucha, którego w każdej chwili może rozgnieść butem. Automatycznie zgrzytnęła zębami. Była niska, owszem, ale nie lubiła jak jakiś rozpieszczony bachor mówił na nią "mała".
-Wyjaśnijmy coś sobie, głupku.-wysyczała trącając go w pierś.-Jesteś bratem tej dziewczyny, tak? To zachowuj się jak brat, a nie jakiś debil z manią wyższości i skłonnością do destrukcji. Jesteś tylko rozkapryszonym bacho...- nie kończy bo jego dłoń mocno zaciska się na jej nadgarstku. To boli, ale nie daje tego po sobie poznać. Koledzy blondyna patrzą na nią kpiąco.
-Taki karakan, a taki wyszczekany.-Śmieje się. Wszyscy się z niej śmieją.-Lepiej biegnij do mamusi, mała.- I w tym momencie jej emocje sięgają zenitu, a nerwy puszczają. Dobrze wie, że albo się rozpłacze, czego wolałaby uniknąć w towarzystwie tych głupków, albo komuś przywali. Oczywistym wyborem była opcja numer 2. Nawet się nie orientuje kiedy jej piąstka leci na spotkanie z nosem blondyna...
Można było o nim powiedzieć wiele, że jest odludkiem i bywa czasem wredny i irytujący, ale nie znosił gdy jakiś debil pastwił się nad słabszymi od siebie dziewczynami. A gdy zobaczył, że to chuchro samo pcha się w kłopoty i wygląda jakby zaraz miało się rozbeczeć. Postanowił się wtrącić.
Nie rozumiał co kierowało tą dziewczyną, głupota czy brawura i w sumie nie za wiele go to interesowało. Miał po prostu już dość łez na dziś, a utarcie nosa temu blondynowi poprawiłoby mu trochę nastrój.
-Lepiej biegnij do mamusi, mała.-Blondyn i jego paczka zanoszą się śmiechem. On się krzywi, lecz gdy już ma zareagować i się wtrącić. Ta mała, chuderlawa osóbka w sweterku z misiem bierze zamach i wali blondyna pięścią w nos, aż mu głowa odskakuje do tyłu. No, musiał przyznać, że tego się nie spodziewał. I znowu w jego głowie pojawia się pytanie, brawura czy głupota?
Blondyn czerwienieje na twarzy, a z jego nosem jest chyba coś nie tak. Ma mała uderzenie, to trzeba jej przyznać. Aż miło się patrzy jak takie chuchro ustawia do pionu większego od siebie idiotę.
Pozostali śmieją się. Mała również jest czerwona i rozmasowuje obolałą pięść. I tą chwilę nieuwagi wykorzystuje blondyn. Bierze zamach i zamierza jej oddać. Jednak czarnowłosy z typowym dla siebie cwanym uśmiechem łapię go za rękę, zanim ten zdąża całkowicie wyprowadzić cios.
-Chcesz się bić, to z równymi sobie. Ta mała to nie twoja liga, bije cię na głowę. -Blondyn zgrzyta zębami, a czarnowłosa odgarnia grzywkę na bok i patrzy na niego zdumionymi wielkimi oczami o dziwnym kolorze. Nie fioletowym i nie błękitnym, takim bardziej pomiędzy.
Blondyn wyrwał rękę i odwracając się na pięcie ze zgrzytnięciem zębami poszedł w swoją stronę, a za nim jego kumple.
-Chyba należy mi się jakaś forma podziękowania?- wypala patrząc na dziwnooką z kpiną. Ta podpiera się pod boki.
-Czekaj, a i tak się nie doczekasz.-prycha z wyraźną irytacją. Odwraca się na pięcie i już chce odejść, jednak grzywka znów opada jej na oczy i potyka się o pierwszy lepszy kamień. W ostatnim momencie udaje mu się ją złapać. Dziwnooka szybko się wyrywa i wygląda na zakłopotaną.
-I co? Aż tak trudno wydusić podziękowanie? Nie wszyscy chłopcy są tacy jak ten debil- wzdycha, gdy widzi, że mała patrzy na niego jak na naprawdę irytującego osobnika, który z niewiadomych powodów się do niej przyczepił. W sumie miała trochę racji tak na niego patrząc.
-Dobra, nie wszyscy to zidiociałe głupki, przyznaję.-tym razem to ona wzdycha.-I dzięki-wydusza z siebie.- Jestem Raven.
-Kastiel-odpowiada. Dziewczyna znów się odwraca i idzie do swojej kryjówki pod dębem.
-Jeśli zastanawiasz się nad kolorem moich oczu, to są fiołkowe.-rzuca dziwnooka przez ramię idealnie odgadując jego myśli.
Fajny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńTak fajnie to opisałaś, że aż brak mi słów :3 ヾ(@^▽^@)ノ
Widziałam jeden błąd na samym początku ,,o 8 lat brak",chyba ci chodziło ,,o 8 lat brat" ;)
Przesyłam dużo wenu, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
PS przepraszam za błędy (jeśli są), pisze komentarz z telefonu i jakieś tam błędziki mogą być ;)
Słodziusieee ♥
OdpowiedzUsuń