Dyrektorka okazała się
niską, pulchną kobietą bardzo mocno opiętą przez garsonkę w walącym po gałach
odcieniu różu. Jest ona tak ciasna, że mam wrażenie iż zaraz złote guziki mogą
wystrzelić w powietrze. Prosta, (a jakże by inaczej) różowa spódnica jest tak
napięta, że można by się dziwić dlaczego jeszcze nie pękła w szwach. Dyrektorka
łazi w te i z powrotem ściskając mocno małego pieska rasy corgi ubranego w
ciasny różowy sweterek, a jego oczy zdają się krzyczeć „pomóż!”. Gabinet
dyrektorki jest pomalowany na tak żarówiasty róż, że aż w oczy kole, nie tylko
w oczy, w moje poczucie estetyki również. Chyba już wiem kto zlecił
przemalowanie budynku na taki ohydny kolorek. Tak, nie mam żadnych wątpliwości.
-Co to za brak szacunku i
wychowania.-piszczy ściskając tego biednego psa, aż dziwię się, że jeszcze jej
nie uciekł. Jest wściekła, a z idealnego wcześniej koka powyłaziły pasma jej
siwych włosów.- Nie można się tak zwracać do nauczycieli! Skontaktuję się z
twoimi rodzicami!- Taa, powodzenia życzę, o ile dobrze się orientuję rodzice
Lynn są teraz w Rio de Janeiro na jakiejś tam konferencji, ta dziewczyna miała
bogatych starych, którzy co rusz zmieniali miejsce swojego pobytu zostawiając
córkę w wynajętym przez nich mieszkaniu. –Za takie zachowanie powinnaś zostać
zawieszona! Ale, z racji, że jesteś nową uczennicą za karę zostaniesz po
lekcjach, aż do odwołania!
Szczerze mówiąc gówno mnie
to teraz obchodzi. Opieram się na mahoniowym biurku dyrektorki i próbuje zasnąć
jakoś przy tym nieustannym jazgocie. Jednak dochodząc do wniosku, że się nie da
wzdycham i przyglądam się ścianom. Pół pokoju wygląda jakby było świeżo
malowane, ale tylko pół. Ciekawe dlaczego…
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz!-
wrzeszczy dyrektorka, która nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd znalazła się
tuż przy moim uchu, aż doskakuje na tym niewygodnym krześle, które stoi przed
jej biurkiem.
-Nie.-przyznaję się bez
bicia. Jestem zmęczona, chce mi się spać, cały mój świat został wywalony do
góry nogami, a na dodatek zaczęła boleć mnie głowa. Mam wrażenie, że jestem tak
padnięta, że mogłabym zasnąć na stojąco. W tej chwili jedynym moim marzeniem
jest wpełznąć pod kołdrę z parującym kubkiem kakao, wypić je przy jakimś filmie
i pójść spokojnie w kimono. Czy ja proszę o zbyt wiele?!
Dyrektorka robi się
jeszcze bardziej czerwona na twarzy.
-Za takie zachowanie
dostaniesz dodatkową karę! Od wiosny będziesz pomagać w klubie ogrodników.-
Moja głowa z rezygnacją opada na biurko. Nie no, po prostu kocham pielić w
ogródku i nie maże o niczym więcej niż o wyrywaniu chwastów, szczyt marzeń
normalnie.
Czyli jednak moje
pragnienie o ciepłej kołderce i kakałku musi poczekać.
Jak tylko wywlekam się z
gabinetu dyrektorki od razu napada na mnie Peggy. Nie da się tego opisać
inaczej. Chyba czaiła się za drzwiami przy okazji podsłuchując co nieco. Z
wielkim uśmiechem na ustach przystawia mi pod nos dyktafon i włącza nagrywanie.
Zdziwiona cofam się o krok.
-A więc Lynn jesteś nową
uczennicą w naszym liceum, a już zdążyłaś podpaść i dyrektorce i naszej
matematyczce. Chciałabym porozmawiać z tobą o twoim wyczynie ma matematyce, ale
najpierw chcę abyś odpowiedziała na kilka pytań o sobie, aby bardziej
przybliżyć twoją sylwetkę czytelnikom, bo skupiasz na sobie naprawdę duże
zainteresowanie.
A więc, przeprowadziłaś
się tutaj z innego miasta. Dlaczego postanowiłaś się przeprowadzić, co skłoniło
cię do wybrania akurat tego liceum, czy miałaś jakieś kłopoty w starej szkole?
Opowiedz o niej, najlepiej ze szczegółami.- Zasypuje mnie gradem pytań, nie
jestem nawet w stanie skupić się na jednym, a ona już wyskakuje z kolejnym.
Patrzę na nią zdziwiona i szczerze mam ochotę uciec od tego przesłuchania jak
najdalej stąd. Ciemnowłosa widząc moją minę zmienia strategię i przechodzi od
razu do sedna.
-Teraz lepiej przejdźmy do
rzeczy, o sobie opowiesz czytelnikom później. A więc Lynn, co tobą kierowało by
sprzeciwić się nauczycielce? Dlaczego odważyłaś się powiedzieć to, co wszyscy
wiedzą od dawna, ale boją się o tym mówić, czyli o nieprzydatności większości
materiału w codziennym, dorosłym życiu? Scharakteryzuj swoje odczucia po
rozmownie z dyrektorką, zgadzasz się z nią czy sprzeciwiasz się tej karze?-
Nawija jak katarynka, a ja jestem coraz bardziej wystraszona, to nie przypomina
wywiadu raczej wyciskanie informacji jak na przesłuchaniu. Co gorsza nawet nie
wiem co powiedzieć aby przerwać ten grad pytań. Mam przemożną ochotę uciec od
tych pytań i jej natarczywości. Czuję się zapędzona w kozi róg, a ona patrzy na
mnie nagląco.
-Peggy, nie uważasz, że
Lynn jest już trochę zmęczona? To na pewno był dla niej ciężki dzień, jestem
pewien, że jeszcze będziesz miała szansę zrobić z nią wywiad i napisać
artykuł.-Boże, dzięki! Udało mi się uniknąć odpowiedzi na te wszystkie pytania,
nie mam pojęcia jak musiałabym naściemniać gdyby nie Lysander. Jakiego ja
miałam farta, że przechodził korytarzem! Patrzę na niego, nasze spojrzenia się
krzyżują. „Dziękuję” szepczę bezgłośnie, na jego twarzy widzę cień uśmiechu.
Peggy wygląda lekko wybitą z rytmu, nie spodziewała się chyba czegoś takiego,
jednak szybko odzyskuje rezon.
-No mam nadzieję,
czytelnicy mi nie podarują.- udaje, że wzdycha ze zrezygnowaniem i chowa
dyktafon do swojej torby jednak jej ciemne oczy bacznie lustrują mnie i
Lysandra. Zarzuca torbę na ramię i odchodzi, jednak ja dostrzegam jej ukradkowe
spojrzenia. Ta dziewczyna przypomina mi trochę czujnego szakala, wszędzie węszy
aby tylko zdobyć materiał na dobry temat. Wścibstwo z oczu jej wygląda, jestem
pewna, że już planuje nagłówki na nowy artykuł i następnym razem mi nie daruje
tak łatwo. No cóż, zawsze mogę spróbować jej pounikać.
-Naprawdę wyglądasz na
zmęczoną, powinnaś odpocząć. –zaskoczona patrzę na Lysandra, przez własne myśli
prawie zapomniałam o jego obecności.
-Dzięki za troskę, ale to
nic.- macham ręką lekceważąco.-Po prostu trochę boli mnie głowa.- I okropnie
chce mi się spać, ale sorry Morfeuszu musisz jeszcze zaczekać zobaczymy się
później.
Białowłosy raczej mi nie
uwierzył, ale mówi się trudno. Posyła mi jeszcze ostatnie spojrzenie tych
różnobarwnych tęczówek i idzie w swoją stronę. Spoglądam na moja dłoń, gdzie
napisany jest numer Sali, w której mam zostać po lekcjach. Specjalnie go sobie
zanotowałam, aby nie zapomnieć. Wszystko pięknie i ładnie, ale gdzie to do
cholery jest?!
-SPÓŹNIONA!!!-drze się
nauczycielka gdy zatrzaskuję za sobą drzwi od klasy. To ja się męczę i krążę po
tej durnej szkole by znaleźć tą klasę zamiast olać to wszystko i pójść do domu
i tak mnie witają! Jakbym miała niewystarczająco wrzasków na dziś i jakby głowa
za mało mnie bolała.
Pod jej jadowitym
spojrzeniem kieruję się ku jedynemu wolnemu miejscu w ostatnich rzędach.
Większość… no dobra… wszystkie twarze są dla mnie zupełnie nowe. Myślałam, że
chociaż zobaczę znajomy czerwonowłosy łeb jednak się myliłam.
Siadam obok czarnowłosego
chłopaka, którego całą uwagę pochłania konsola i zabijanie zombie. Wodzę
wzrokiem po pozostałych i dochodzę do wniosku, że każdy robi co chce i ważne
jest jedynie aby być cicho, nawet „pilnująca” nas nauczycielka pisze sms na
telefonie. Pewnie nawrzeszczała na mnie za to, że się spóźniłam tylko dlatego,
że dodałam jej roboty.
Chłopak siedzący koło mnie
chyba dopiero teraz orientuje się, że nie siedzi już w ławce sam i patrzy na
mnie zaciekawiony kątem oka, nie odrywając się od gry.
-Nowa, tak? Za co siedzisz
w pudle? A tak w ogóle jestem Armin. –Na chwilę odrywa się od gry i podaje mi
dłoń. Patrzę w jego niebieskie oczy i uśmiecham się lekko.
- Lynn. A za co siedzę? No
cóż…-wzdycham.- Za to, że wygarnęłam Protezie co myślę.
Patrzy na mnie z podziwem
i udaje, że bije przede mną pokłon. Zaczynam się śmiać.
- To byłaś ty? Boże,
podziwiam! Nawet nie wiesz ile razy chciałem wygarnąć temu babsztylowi co
myślę. Nawet nie można było w spokoju pograć, bo to babsko automatycznie
zaczynało się drzeć. Raz się Protezie postawiłem i zabrała mi konsolę i oddała…
w następnym semestrze. Na dodatek jeszcze dyra kazała mi pielić chwasty.
–Przewraca oczami i krzywi się.
-No to witaj w klubie,
przynajmniej będę mieć towarzysza niedoli. A za co ciebie wsadzili do paki?-
pytam. Armin powraca do gry i wzrusza ramionami.
-W sumie to za nic.
Ukrywam się tu przed moim bratem. Albo to, albo znowu wyciągnie mnie na zakupy.
Tak przynajmniej myśli, że mam karę, a ja mogę pograć w spokoju.
-I wolisz siedzieć tutaj?
Serio?- unoszę brew. Prycha.
-Widać, że Alexego nie
znasz. Jak ten się do galerii dorwie… umarł w butach, wież mi lepiej znaleźć
dobrą kryjówkę by nie wyciągnął cię ze sobą.
-Dobra, niech będzie,
wieżę.- wzdycham. Zaglądam Arminowi przez ramię aby zobaczyć w co gra. Zauważa
to.
-Chcesz spróbować?- Kiwam
entuzjastycznie głową i biorę od niego konsolę. Na początku trochę nie ogarniam
sterowania, ale już po chwili kładę trupem pierwszego zombie.
-Nieźle.- uśmiecham się
półgębkiem. I tak zaczyna się walka o najwyższy wynik. Mimo, że Armin jest
trochę lepszy, nie pozostaję daleko w tyle, o nie! Depczę mu po piętach.
Strasznie się wczuliśmy. Niebieskooki właśnie walczy z bossem, kiepsko mu
idzie.
-Giń zombie, giń!-
krzyczymy jednocześnie, wszystkie spojrzenia automatycznie kierują się na nas,
jednak pochłonięci grą tego nie zauważamy.
-Cisza!!!-drze się
nauczycielka i na sekundę rozprasza Armina.
-No i cię zatłukł-kwituję.Przepraszam, że rozdziału długo nie było i jest dość krótki, ale miałam natłok kartkówek w tym tygodniu i po prostu się ni wyrobiłam. Sorry
Ps. Nie zdziwcie się, że zmieniłam rasę psa dyrektorki, chociaż w grze jest jasno określona jako "mops",ale uwaga, uwaga GRA KŁAMIE! Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale mam powody.
Oto Kiki
To jest CORGI
A to jest MOPS!!!
A jak wy sądzicie, to gra kłamie, czy ja mam coś z mózgiem i stąd takie wąty???
Świetnie piszesz. :* Szkoda, że masz tak mało komentarzy, bo mega na nie zasługujesz. :* Spróbuj się polecać na jakiś znanych blogach. ;) Wierzę w Ciebie! :* Pozdrawiam gorąco, życzę weny.
OdpowiedzUsuńPS: I nie poddawaj się i pisz. Ja także miałam mało komentarzy na swoim dawnym blogu. :* Wiem, że będzie Ci ciężko, ale dasz radę! :*
Nie martw się, ja się nie poddam i będę prowadzić dalej tego bloga :) A początki zawsze są trudne.
UsuńDzięki za miłe słowa.
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno komentuje, ale chora jestem i nie miałam kiedy się dobrać do laptopa XD
Lynn i Armin w kozie rozwalają system...Giń zombi, giń XD
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
O jaaacie, perełka wśród blogów o SF. Zazdrość mnie męczy, przy Tobie moje kolejne z wielu, się chowa. Piszesz, że mam talent, gdy sama jesteś mistrzem pióra :D Wzruszyłaś mnie, rozśmieszyłaś, a u mnie ciężko o to (jeśli chodzi o fanfictiony). Wciągnęła mnie fabuła. Poważnie. Z każdym kolejnym rozdziałem mówiłam sobie "to już ostatni i trzeba zabrać się do pracy" i skończyło się, że "ten ostatni" był dopiero rozdziałem specjalnym ♥ Przesyłam multum weny, cierpliwości i wytrwałości w pisaniu. Z niecierpliwością czekam na więcej. Dzięki za mile spędzony czas z Twoją zaoferowaną lekturą. Pozdrawiam ♥♥☺
OdpowiedzUsuńOj bo się zarumienię :) Dziękuję za miłe słowa
UsuńArmin! <3 Urocza scena w tej kozie, Armin wydaje mi się u ciebie ciekawszą postacią niż w samej grze, a za to duży plus! :)
OdpowiedzUsuń