piątek, 9 października 2015

Rozdział 7

Dyrektorka okazała się niską, pulchną kobietą bardzo mocno opiętą przez garsonkę w walącym po gałach odcieniu różu. Jest ona tak ciasna, że mam wrażenie iż zaraz złote guziki mogą wystrzelić w powietrze. Prosta, (a jakże by inaczej) różowa spódnica jest tak napięta, że można by się dziwić dlaczego jeszcze nie pękła w szwach. Dyrektorka łazi w te i z powrotem ściskając mocno małego pieska rasy corgi ubranego w ciasny różowy sweterek, a jego oczy zdają się krzyczeć „pomóż!”. Gabinet dyrektorki jest pomalowany na tak żarówiasty róż, że aż w oczy kole, nie tylko w oczy, w moje poczucie estetyki również. Chyba już wiem kto zlecił przemalowanie budynku na taki ohydny kolorek. Tak, nie mam żadnych wątpliwości.
-Co to za brak szacunku i wychowania.-piszczy ściskając tego biednego psa, aż dziwię się, że jeszcze jej nie uciekł. Jest wściekła, a z idealnego wcześniej koka powyłaziły pasma jej siwych włosów.- Nie można się tak zwracać do nauczycieli! Skontaktuję się z twoimi rodzicami!- Taa, powodzenia życzę, o ile dobrze się orientuję rodzice Lynn są teraz w Rio de Janeiro na jakiejś tam konferencji, ta dziewczyna miała bogatych starych, którzy co rusz zmieniali miejsce swojego pobytu zostawiając córkę w wynajętym przez nich mieszkaniu. –Za takie zachowanie powinnaś zostać zawieszona! Ale, z racji, że jesteś nową uczennicą za karę zostaniesz po lekcjach, aż do odwołania!
Szczerze mówiąc gówno mnie to teraz obchodzi. Opieram się na mahoniowym biurku dyrektorki i próbuje zasnąć jakoś przy tym nieustannym jazgocie. Jednak dochodząc do wniosku, że się nie da wzdycham i przyglądam się ścianom. Pół pokoju wygląda jakby było świeżo malowane, ale tylko pół. Ciekawe dlaczego…
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz!- wrzeszczy dyrektorka, która nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd znalazła się tuż przy moim uchu, aż doskakuje na tym niewygodnym krześle, które stoi przed jej biurkiem.
-Nie.-przyznaję się bez bicia. Jestem zmęczona, chce mi się spać, cały mój świat został wywalony do góry nogami, a na dodatek zaczęła boleć mnie głowa. Mam wrażenie, że jestem tak padnięta, że mogłabym zasnąć na stojąco. W tej chwili jedynym moim marzeniem jest wpełznąć pod kołdrę z parującym kubkiem kakao, wypić je przy jakimś filmie i pójść spokojnie w kimono. Czy ja proszę o zbyt wiele?!
Dyrektorka robi się jeszcze bardziej czerwona na twarzy.
-Za takie zachowanie dostaniesz dodatkową karę! Od wiosny będziesz pomagać w klubie ogrodników.- Moja głowa z rezygnacją opada na biurko. Nie no, po prostu kocham pielić w ogródku i nie maże o niczym więcej niż o wyrywaniu chwastów, szczyt marzeń normalnie.
Czyli jednak moje pragnienie o ciepłej kołderce i kakałku musi poczekać.

Jak tylko wywlekam się z gabinetu dyrektorki od razu napada na mnie Peggy. Nie da się tego opisać inaczej. Chyba czaiła się za drzwiami przy okazji podsłuchując co nieco. Z wielkim uśmiechem na ustach przystawia mi pod nos dyktafon i włącza nagrywanie. Zdziwiona cofam się o krok.
-A więc Lynn jesteś nową uczennicą w naszym liceum, a już zdążyłaś podpaść i dyrektorce i naszej matematyczce. Chciałabym porozmawiać z tobą o twoim wyczynie ma matematyce, ale najpierw chcę abyś odpowiedziała na kilka pytań o sobie, aby bardziej przybliżyć twoją sylwetkę czytelnikom, bo skupiasz na sobie naprawdę duże zainteresowanie.
A więc, przeprowadziłaś się tutaj z innego miasta. Dlaczego postanowiłaś się przeprowadzić, co skłoniło cię do wybrania akurat tego liceum, czy miałaś jakieś kłopoty w starej szkole? Opowiedz o niej, najlepiej ze szczegółami.- Zasypuje mnie gradem pytań, nie jestem nawet w stanie skupić się na jednym, a ona już wyskakuje z kolejnym. Patrzę na nią zdziwiona i szczerze mam ochotę uciec od tego przesłuchania jak najdalej stąd. Ciemnowłosa widząc moją minę zmienia strategię i przechodzi od razu do sedna.
-Teraz lepiej przejdźmy do rzeczy, o sobie opowiesz czytelnikom później. A więc Lynn, co tobą kierowało by sprzeciwić się nauczycielce? Dlaczego odważyłaś się powiedzieć to, co wszyscy wiedzą od dawna, ale boją się o tym mówić, czyli o nieprzydatności większości materiału w codziennym, dorosłym życiu? Scharakteryzuj swoje odczucia po rozmownie z dyrektorką, zgadzasz się z nią czy sprzeciwiasz się tej karze?- Nawija jak katarynka, a ja jestem coraz bardziej wystraszona, to nie przypomina wywiadu raczej wyciskanie informacji jak na przesłuchaniu. Co gorsza nawet nie wiem co powiedzieć aby przerwać ten grad pytań. Mam przemożną ochotę uciec od tych pytań i jej natarczywości. Czuję się zapędzona w kozi róg, a ona patrzy na mnie nagląco.
-Peggy, nie uważasz, że Lynn jest już trochę zmęczona? To na pewno był dla niej ciężki dzień, jestem pewien, że jeszcze będziesz miała szansę zrobić z nią wywiad i napisać artykuł.-Boże, dzięki! Udało mi się uniknąć odpowiedzi na te wszystkie pytania, nie mam pojęcia jak musiałabym naściemniać gdyby nie Lysander. Jakiego ja miałam farta, że przechodził korytarzem! Patrzę na niego, nasze spojrzenia się krzyżują. „Dziękuję” szepczę bezgłośnie, na jego twarzy widzę cień uśmiechu. Peggy wygląda lekko wybitą z rytmu, nie spodziewała się chyba czegoś takiego, jednak szybko odzyskuje rezon.
-No mam nadzieję, czytelnicy mi nie podarują.- udaje, że wzdycha ze zrezygnowaniem i chowa dyktafon do swojej torby jednak jej ciemne oczy bacznie lustrują mnie i Lysandra. Zarzuca torbę na ramię i odchodzi, jednak ja dostrzegam jej ukradkowe spojrzenia. Ta dziewczyna przypomina mi trochę czujnego szakala, wszędzie węszy aby tylko zdobyć materiał na dobry temat. Wścibstwo z oczu jej wygląda, jestem pewna, że już planuje nagłówki na nowy artykuł i następnym razem mi nie daruje tak łatwo. No cóż, zawsze mogę spróbować jej pounikać.
-Naprawdę wyglądasz na zmęczoną, powinnaś odpocząć. –zaskoczona patrzę na Lysandra, przez własne myśli prawie zapomniałam o jego obecności.
-Dzięki za troskę, ale to nic.- macham ręką lekceważąco.-Po prostu trochę boli mnie głowa.- I okropnie chce mi się spać, ale sorry Morfeuszu musisz jeszcze zaczekać zobaczymy się później.
Białowłosy raczej mi nie uwierzył, ale mówi się trudno. Posyła mi jeszcze ostatnie spojrzenie tych różnobarwnych tęczówek i idzie w swoją stronę. Spoglądam na moja dłoń, gdzie napisany jest numer Sali, w której mam zostać po lekcjach. Specjalnie go sobie zanotowałam, aby nie zapomnieć. Wszystko pięknie i ładnie, ale gdzie to do cholery jest?!

-SPÓŹNIONA!!!-drze się nauczycielka gdy zatrzaskuję za sobą drzwi od klasy. To ja się męczę i krążę po tej durnej szkole by znaleźć tą klasę zamiast olać to wszystko i pójść do domu i tak mnie witają! Jakbym miała niewystarczająco wrzasków na dziś i jakby głowa za mało mnie bolała.
Pod jej jadowitym spojrzeniem kieruję się ku jedynemu wolnemu miejscu w ostatnich rzędach. Większość… no dobra… wszystkie twarze są dla mnie zupełnie nowe. Myślałam, że chociaż zobaczę znajomy czerwonowłosy łeb jednak się myliłam.
Siadam obok czarnowłosego chłopaka, którego całą uwagę pochłania konsola i zabijanie zombie. Wodzę wzrokiem po pozostałych i dochodzę do wniosku, że każdy robi co chce i ważne jest jedynie aby być cicho, nawet „pilnująca” nas nauczycielka pisze sms na telefonie. Pewnie nawrzeszczała na mnie za to, że się spóźniłam tylko dlatego, że dodałam jej roboty.
Chłopak siedzący koło mnie chyba dopiero teraz orientuje się, że nie siedzi już w ławce sam i patrzy na mnie zaciekawiony kątem oka, nie odrywając się od gry.
-Nowa, tak? Za co siedzisz w pudle? A tak w ogóle jestem Armin. –Na chwilę odrywa się od gry i podaje mi dłoń. Patrzę w jego niebieskie oczy i uśmiecham się lekko.
- Lynn. A za co siedzę? No cóż…-wzdycham.- Za to, że wygarnęłam Protezie co myślę.
Patrzy na mnie z podziwem i udaje, że bije przede mną pokłon. Zaczynam się śmiać.
- To byłaś ty? Boże, podziwiam! Nawet nie wiesz ile razy chciałem wygarnąć temu babsztylowi co myślę. Nawet nie można było w spokoju pograć, bo to babsko automatycznie zaczynało się drzeć. Raz się Protezie postawiłem i zabrała mi konsolę i oddała… w następnym semestrze. Na dodatek jeszcze dyra kazała mi pielić chwasty. –Przewraca oczami i krzywi się.
-No to witaj w klubie, przynajmniej będę mieć towarzysza niedoli. A za co ciebie wsadzili do paki?- pytam. Armin powraca do gry i wzrusza ramionami.
-W sumie to za nic. Ukrywam się tu przed moim bratem. Albo to, albo znowu wyciągnie mnie na zakupy. Tak przynajmniej myśli, że mam karę, a ja mogę pograć w spokoju.
-I wolisz siedzieć tutaj? Serio?- unoszę brew. Prycha.
-Widać, że Alexego nie znasz. Jak ten się do galerii dorwie… umarł w butach, wież mi lepiej znaleźć dobrą kryjówkę by nie wyciągnął cię ze sobą.
-Dobra, niech będzie, wieżę.- wzdycham. Zaglądam Arminowi przez ramię aby zobaczyć w co gra. Zauważa to.
-Chcesz spróbować?- Kiwam entuzjastycznie głową i biorę od niego konsolę. Na początku trochę nie ogarniam sterowania, ale już po chwili kładę trupem pierwszego zombie.
-Nieźle.- uśmiecham się półgębkiem. I tak zaczyna się walka o najwyższy wynik. Mimo, że Armin jest trochę lepszy, nie pozostaję daleko w tyle, o nie! Depczę mu po piętach. Strasznie się wczuliśmy. Niebieskooki właśnie walczy z bossem, kiepsko mu idzie.
-Giń zombie, giń!- krzyczymy jednocześnie, wszystkie spojrzenia automatycznie kierują się na nas, jednak pochłonięci grą tego nie zauważamy.
-Cisza!!!-drze się nauczycielka i na sekundę rozprasza Armina.
-No i cię zatłukł-kwituję.


Przepraszam, że rozdziału długo nie było i jest dość krótki, ale miałam natłok kartkówek w tym tygodniu i po prostu się ni wyrobiłam. Sorry
Ps. Nie zdziwcie się, że zmieniłam rasę psa dyrektorki, chociaż w grze jest jasno określona jako "mops",ale uwaga, uwaga GRA KŁAMIE! Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale mam powody.
Oto Kiki










To jest CORGI      











A to jest MOPS!!!

A jak wy sądzicie, to gra kłamie, czy ja mam coś z mózgiem i stąd takie wąty???

6 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz. :* Szkoda, że masz tak mało komentarzy, bo mega na nie zasługujesz. :* Spróbuj się polecać na jakiś znanych blogach. ;) Wierzę w Ciebie! :* Pozdrawiam gorąco, życzę weny.
    PS: I nie poddawaj się i pisz. Ja także miałam mało komentarzy na swoim dawnym blogu. :* Wiem, że będzie Ci ciężko, ale dasz radę! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, ja się nie poddam i będę prowadzić dalej tego bloga :) A początki zawsze są trudne.
      Dzięki za miłe słowa.

      Usuń
  2. Super rozdział :D
    Przepraszam, że tak późno komentuje, ale chora jestem i nie miałam kiedy się dobrać do laptopa XD
    Lynn i Armin w kozie rozwalają system...Giń zombi, giń XD
    Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaacie, perełka wśród blogów o SF. Zazdrość mnie męczy, przy Tobie moje kolejne z wielu, się chowa. Piszesz, że mam talent, gdy sama jesteś mistrzem pióra :D Wzruszyłaś mnie, rozśmieszyłaś, a u mnie ciężko o to (jeśli chodzi o fanfictiony). Wciągnęła mnie fabuła. Poważnie. Z każdym kolejnym rozdziałem mówiłam sobie "to już ostatni i trzeba zabrać się do pracy" i skończyło się, że "ten ostatni" był dopiero rozdziałem specjalnym ♥ Przesyłam multum weny, cierpliwości i wytrwałości w pisaniu. Z niecierpliwością czekam na więcej. Dzięki za mile spędzony czas z Twoją zaoferowaną lekturą. Pozdrawiam ♥♥☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Armin! <3 Urocza scena w tej kozie, Armin wydaje mi się u ciebie ciekawszą postacią niż w samej grze, a za to duży plus! :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Domi L