Raven.
Mrugam oczami i z
niedowierzaniem szczypię się w ramię, nie mogąc oderwać wzroku od ptaka, który
również mi się przypatruje. Macha czarnymi skrzydłami.
To tylko sen, Raven, to
tylko wytwór twojego umysłu. Nie powinnaś oglądać horrorów mając gorączkę,
rzucają ci się potem na mózg, powtarzam sama do siebie w myślach.
Kruk znowu kracze i
wylatuje przez otwarte okno, które zamyka się za nim jakby zrobiła to jakaś
niewidzialna siła. Tak… to z pewnością wynik gorączki, albo zaczynam świrować.
Wolę tą pierwszą opcję.
Biorę kilka głębokich
wdechów, z powrotem opadam na poduszki i zamykam oczy.
Tym razem nie śniło mi się
nic, absolutnie nic, tylko raz w odmętach mar sennych słyszałam jak jakiś kruk
znowu wołał mnie po imieniu.
Tego dnia nie poszłam do
szkoły, przynajmniej mogłam sobie dłużej pospać. Przez kolejne zamówione porcje
jedzenia, nasze oszczędności zmalały jeszcze bardziej. Niedługo będę musiała
rozejrzeć się za jakąś pracą, bo przy takiej ilości pieniędzy wydawanych na
jedzenie, nie pożyjemy długo… to znaczy ja nie pożyję. Na dodatek muszę jeszcze
odwiedzić galerię i kupić jakieś normalne ubrania, bo w szafie Lynn oprócz
kilku T-shirtów i kilku par jeansów nic nie nadaje się do noszenia. Zastanawiam
się czy te wszystkie różowe fatałaszki, spódniczki i kolorowe sweterki wciąż
mają kisić się na dnie szafy czy oddać je potrzebującym. Tyle rozważań na mojej
głowie.
Jednak pomimo tego, że
większość dnia leżę sobie w łóżku pod pierzyną, to nie próżnuję. Udało mi się
ustalić jaką muzykę lubię, jej!!! W tym mieszkaniu grało wszystko, dosłownie
wszystko, od popu przez metal do rapu, aż w końcu odkryłam rock. Zakochałam się
w Winged Skull, sama nie wiem czemu, ale jak tylko zarobię jakąś kasę to muszę,
po prostu muszę kupić ich płytę.
Teraz szukam w necie
jakichś senników, które wytłumaczyłyby mi w przynajmniej znikomym stopniu
koszmar z minionej nocy, niestety nic nie udaje mi się znaleźć. Nagle
przypominam sobie o czymś co jeszcze niedawno zaprzątało moją głowę. Bez
zbędnego namysłu wpisałam frazę „Czy psy mogą widzieć duchy?”. Wujek Google
twierdził, że owszem, zresztą nie tylko psy, większość zwierząt widzi i reaguje
na zjawiska nadprzyrodzone. Przynajmniej jedno dręczące mnie zagadnienie
zostało rozwiązane. I to nie przez skrzydlaka, który za każdym razem unikał
tematu…
Nagle rozdzwania się mój
telefon, patrzę zdzwiona na wyświetlacz. Jakiś nieznany numer… Ignoruj. Jednak
ten ktoś nie chce dać się tak łatwo zignorować. Dzwoni i dzwoni, w końcu mam
dość i odbieram.
-Czemu nie ma cię w
szkole?-szybkie pytanie bez owijania w bawełnę. Roza? A, skąd ona ma mój
numer?! Przecież nikomu go nie podawałam.
-Jestem chora, a skąd masz
mój numer?
-Od Peggy.-A skąd PEGGY,
do cholery ma mój numer?! Roza chyba czyta mi w myślach, bo szybko
wyjaśnia.- Wkradła się do pokoju
nauczycielskiego i poszperała w twojej teczce. No cóż… współczuję z powodu
choroby i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. A! Lysiek o ciebie pytał, czyżby
jakiś romansik?
-Roza!-niemal krzyczę do
telefonu.-Znam Lysandra od niespełna tygodnia! Za dużo filmów romantycznych
oglądasz, rzuciły ci się na mózg.
-Życie jest
nieprzewidywalne, jeszcze raz życzę powrotu do zdrowia.-mówi i się rozłącza.
Wzdycham i opadam z powrotem na poduchy.
Po dwóch dniach mojej
nieobecności, narobiłam sobie niezłych zaległości. Teraz będę musiała ślęczeć
przed książkami, albo po prostu to oleję, poszukam pracy, a później poprawię?
Sama jeszcze nie wiem, wiem tylko, że za pracą na 100% muszę się rozejrzeć i to
jeszcze dzisiaj. W drodze do ohydnie różowego budynku liceum cały czas
rozglądałam się za siebie. Miałam nieodparte uczucie, że ktoś lub coś mnie
obserwuje, jednak za każdym razem nie widziałam nic, tylko kruki siedzące na
nagich gałęziach drzew spoglądające na mnie z góry, a mnie za każdym razem
przechodził dreszcz, bo przypominał mi się koszmar z przed dwóch dni. Chyba
powoli zaczynam odchodzić od zmysłów, może powinnam zgłosić się do psychologa?
Ale co powiem? Tak naprawdę nazywam się Raven Hill i jestem martwa, ale
tymczasowo przebywam w ciele Lynn Darcy, aby udowodnić aniołom i reszcie
tałatajstwa z zaświatów, że nie popełniłam samobójstwa. Na dodatek od jakiegoś
czasu mam wrażenie, że prześladuję mnie kruki. Jestem pewna, że przed końcem
sesji wysłałby mnie do psychiatry…
Na dziedzińcu, znowu
dopada mnie to dziwne uczucie, ze jestem obserwowana. Rozglądając się wokół nie
zauważam przechodzącej obok mnie dziewczyny i wpadam na nią. Obie zderzamy się
głowami i lądujemy na tyłkach.
Wokół nas walają się
kartki papieru. Rysunki? Szkice? Szybko podnoszę się z ziemi i pomagam je
zbierać do zielonej teczki dziewczyny i dopiero teraz patrzę z kim dokładnie
się zderzyłam. Dziewczyna jest mniej więcej mojego wzrostu (Jest! Nareszcie nie
czuję się jak jedyny krasnal w tej szkole!) o jasnoszarych oczach i fioletowych
włosach do ramion, ubrana w szary płaszcz. Podaję jej teczkę z rysunkami.
-Nic ci nie jest?-pytam
się jej bo patrzy na mnie wielkimi ni to zaskoczonymi ni wystraszonymi oczami.
-N-n-nic.-duka i czym
prędzej ucieka do budynku, oglądając się na mnie przez ramię. Jest tak blada
jakby przed chwilą zobaczyła ducha.
Dziwna osóbka, mówię w
myślach i wzruszam ramionami. Oby lekcje mi się nie dłużyły… za nadto.
Czy ja wyglądam jak
dziewczyna na posyłki? Nie wydaje mi się, ale gdy jędza od chemii wysyła mnie
do klasy muzycznej po dziennik powstrzymuję się od zjadliwego komentarza i
wykonuję polecenie, nie mam zamiaru dodawać sobie kłopotów. I tak siedzę w
kozie aż do odwołania, a na wiosnę będę chwasty pielić. Czasem lepiej zamknąć
ryj i położyć uszy po sobie.
W klasie muzycznej zastaję
Irys. Siedzi na krześle i stroi gitarę. Patrzę na instrumenty w futerałach
zamknięte w szklanych szafach i na nuty porozrzucane po ławkach. Prawdopodobnie
przed chwilą skończyły się klubowe zajęcia.
-Grasz?-pytam siadając
obok rudowłosej. Dziennik przecież nie zając, nie ucieknie, zawsze może trochę poczekać, a mi minie większa część chemii. Nieświadoma moich wewnętrznych rozważań Irys uśmiecha się miło.
-Trochę, ale nie najlepiej
mi to wychodzi, wolę grać na skrzypcach.-No to wyższa szkoła jazdy. Patrzy na
mnie wciąż się uśmiechając. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ten szeroki nie
złażący jej z twarzy uśmiech zaczyna mnie drażnić, a spojrzenie roziskrzonych
niebieskich oczu nie wydaje mi się wcale szczere. To dziwne, że ta dziewczyna
zgrywa szkolną „słodką idiotkę”. A może to mi coś się wydaje… No cóż, ostatnimi
czasy mam manię prześladowczą, mam wrażenie, że wszystkie kruki w okolicy gapią
się tylko na mnie. Prawdopodobnie zaczynam wariować, no cóż przynajmniej nie
będzie nudno. A skoro ruda jak na razie jest dla mnie miła to nie ma sensu snuć
jakichś durnych teorii, już wystarczająco sobie nagrabiłam u ludzi z liceum.
-Chcesz spróbować?-pyta.
Kiwam głową. Sama nie wiem czemu, automatycznie. Nawet nie mam pojęcia czy
potrafię grać! No cóż, jak nie spróbuję to się nie przekonam…
Moje palce układają się na
gryfie jakby robiły to już niezliczoną ilość razy. Struny drgają, a instrument
wydaje z siebie pierwsze dźwięki, moje palce natychmiast zaczynają wygrywać
tylko im znaną melodię… Patrzę na moje dłonie oniemiała, a w mojej głowie
zaczyna wirować…
Chaos. Tylko tak da się opisać to co się dzieje w piwnicy.
Kolorowe reflektory walą po gałach, rozwrzeszczany tłum nastolatek wgniata mnie
w ścianę. Pierwszy koncert w historii naszej durnej szkoły, był jednak dobrym
pomysłem, jakoś trzeba było zebrać te fundusze, które przepadły podczas
feralnego biegu na orientację…
Dźwięki uderzają we mnie ze wszystkich stron, mam
wrażenie, że wszystkie dziewczyny tłoczące się wokół mnie zaraz mnie zgniotą i
stanę się ludzką miazgą. Mimo tego, że wszystkie łby uniemożliwiają mi
zobaczenie sceny uśmiecham się szeroko. Ja zawsze w nich wierzyłam, zawsze i
wreszcie się udało. Kto wie, może ktoś tutaj szepnie słówko znajomym, którzy
opowiedzą swoim znajomym i wieść się rozniesie. Kto wie, może mają szansę
zaistnieć w przemyśle muzycznym. Wodzę wzrokiem po rozwrzeszczanych dziewczynach,
no fanki już mają, jednak to ja zawsze będę tą pierwszą i będę ich numerem
jeden.
Wrzeszczę razem z tłumem. Kas właśnie gra solówę na
gitarze, Staję na palcach, chciałabym coś zobaczyć, jednak z moim wzrostem nie
mam co na to liczyć. Nie dość, że wszystkie dziewczyny wokół są ode mnie
wyższe, to jeszcze ubrały szpilki. Teraz to dopiero czuję się jak krasnal.
Piosenka się kończy. Nagle słyszę głos Kasa przez mikrofon i staję jak wryta.
-A teraz mała niespodzianka. Zagra z nami ktoś
jeszcze. Raven, ruszaj tyłek i na scenę!-Nie!!! To nie może być prawda. Uduszę
go, jeszcze mi za to zapłaci, ale muszę się stąd jak najszybciej ulotnić.
Schylam się, choć z moim metr sześćdziesiąt nie jest to konieczne, i brnę do
wyjścia.
-No ile można czekać-słyszę jego prychnięcie.-Drogie
dziewczyny widzicie to czarnowłose coś co w tej chwili przeciska się do
wyjścia? Jeśli tak, ta która ją zawlecze na scenę dostanie dedykację przy
następnej piosence.-Już widzę jak uśmiecha się półgębkiem. Teraz już nie brnę
do wyjścia, ja dosłownie rzucam się do ucieczki. Lecz tłum mnie łapie, szarpie
mną i popycha w stronę sceny, a gdy już pod nią jestem zostaję natychmiastowo
wciągnięta na górę czerwonowłosego, którego w tym momencie pragnę udusić. Jednak
zamieram gdy patrzę na tłum pode mną, wszystkie reflektory kierują się na mnie.
W głowie rozbrzmiewa mi wyimaginowany ni to krzyk ni to jęk Rozalii. Bo taka
ja, z rozczochranymi kłakami, w pomiętej, czarnej koszulce z logiem Winged
Skull, granatową bluzą przewiązaną na
pasie, ciemnych obdartych w kolanach jeansach i wiernych, znoszonych glaniakach,
stoję właśnie na scenie obok chłopaków, dla których Roza przez tydzień
przygotowywała kostiumy.
Gula staje mi w gardle, wszyscy się na mnie gapią,
mam ochotę zapaść się pod ziemię lub
zeskoczyć ze sceny, chociaż tego ostatniego nie zrobię, bo wysokość zacznie
troić mi się w oczach. Niech przestaną się na mnie lampić, nienawidzę być w
centrum uwagi. Za dużo osób, zbyt dużo oczu obserwuje każdy mój ruch, brzuch
natychmiast zaczyna mnie boleć.
Kas zabiera gitarę naburmuszonej Irys i podaje mi ją,
co na chwilę przywraca mnie do rzeczywistości.
-Zabiję cię.-warczę do niego. Ten wybucha śmiechem. I
jeszcze bardziej mierzwi moje włosy, krzywię się, teraz to na pewno na łbie mam
niezłą szopę. Nagle dostrzegam coś kątem oka, już wcześniej widziałam stroje
chłopaków więc zbytnie to dla mnie zaskoczenie nie było, ale ten szczegół
wcześniej umknął mojej uwadze.
-Czy ty masz spinki we włosach?!- wypalam zaskoczona
dość głośno.-Żałuję, że padła mi bateria w telefonie, bo mogłabym cię
szantażować do końca życia.- Teraz to on się krzywi.
-Zamknij się i graj.-prycha, a ja uśmiecham się
półgębkiem, a on podaje tytuł tak dobrze znanej mi piosenki. Moje palce
instynktownie układają się na gryfie, lecz gdy już mam zacząć grać, coś mnie
powstrzymuje. Spartaczę to, na pewno coś spartaczę, a wszyscy ci ludzie to
zobaczą. Nigdy nie występowałam na scenie, granie razem z Kasem u niego w
piwnicy lub branie udziału w próbach zespołu to jedno, występ przed
publicznością to drugie, nigdy się na to nie odważyłam i nie chciałam się
odważyć, dlatego za wszelką cenę odmawiałam dołączenia do zespołu, aż tu nagle
Kas wyciąga mnie szturmem na scenę. Wielkie dzięki!
-Wszystko będzie okey, graj-szepcze do mnie Kastiel.
Nie mogę się jednak przełamać, dopiero gdy dłoń
Lysandra zaciska się na mojej i chłopak
dodaje mi otuchy delikatnym uśmiechem, po czym zaczyna śpiewać zbieram się w
sobie, a moje palce zaczynają wygrywać tak dobrze znaną mi melodię. Skoro cichy
i spokojny Lys daje radę, ja też dam. Powoli zaczynam się odprężać na scenie, a
trema stopniowo mija. Ostatnie co widzę zanim całkowicie pogrążam się w muzyce
i tej dziwnej energii płynącej od tłumu, to dziwne ukradkowe spojrzenie
Kastiela, którym obdarzył najpierw mnie, a później białowłosego.
Rzeczywistość stopniowo do
mnie wraca, falami, jeszcze miesza się z fragmentami wspomnienia. A dzieje się
to akurat wtedy gdy moje palce kończą wygrywać melodię. Irys patrzy się na mnie
rozszerzonymi ze zdziwienia oczami i lekko uchylonymi ustami.
-Skąd to znasz?- z transu
całkowicie wyrywa mnie niemal oskarżycielskie warknięcie. Gwałtownie odwracam
głowę w stronę drzwi, a moje spojrzenie natrafia na znany mi czerwony łeb i
zimne szare oczy. No pięknie…
Co one-shota to jest już napisany i czeka sobie na 5 listopada.